Propozycje:
„Peanatema” Stephensona – długaśna, ale smaczna, będzie o czym mówić.
„Mówca Umarłych” – bo „Gra Endera” już omówiona, a tom drugi niedawno się ukazał.
„Wieczna wojna” Haldemana – bo klasyka.
„Terror” Simmonsa – ale to może być trudniej dostępne.
Coś jeszcze proponujecie?
Wszystko czytałem, więc mi wszystko jedno. Najchętniej to bym o „Terrorze” pogadał. Do Haldemana nie chce mi się wracać, Card już był, więc dajmy szanse innym. A Stephenson? kusi, ale może kiedy indziej.
Gdybym była, a nie będę, to wybrałabym „Terror”, którego ani nie czytałam, ani nie posiadam, ale fajnie by było ^_^
Pogadajcie o „Terrorze”, chętnie dowiem się coście w nim jeszcze znaleźli. Ale „Wieczna wojna” jest rzeczywiście lepiej dostępna, podobnie chyba „Mówca umarłych”, na którym zresztą zakończyłem swoją znajomość z Enderem.
Bo draken wyczerpał nakład 😀
Stephenson bylby faktycznie najsmaczniejszy, ale jak biorę jego książkę to czytam ruski rok… Może więc jednak Simmons.
Od siebie dodałbym Światło Harrisona lub Rzekę Bogów McDonalda.
Peanatema jest smaczniejsza od Terroru, IMHO i agrafku nie bij. Ale Terror też całkiem, całkiem, więc nie będę się opierał. Pozostałych nie czytałem, czyli nie mają szans, bo stara prawda ludowa mówi, że jak jestem na Stolyku (a zamierzam), to omawiane są książki przeze mnie czytane 😀
Z wielu powodów – Terror.
Terror, bo czytałam i to w miarę niedawno 😉
Dla mnie bomba, bo jeszcze nie czytałem.
pozostaje pytanie na kiedy mam te cegłe przeczytać?
Kwa! Toż to horror jest! Nie znoszę! Padłas! I do tego jeszcze cegła?
E tam horror. Powieść (quasi)historyczna z elementami fantastycznymi w tle 🙂
Dobra, już to mam. Możie być.